niedziela, 18 października 2009

Mnhezieeee...

Jakby nie było język Starszego się rozwija ;)

Oprócz pospolitych*: mama, tata, siu, sici, saaaa, sssss, mousie, chrrrrr, lele, siziela, nini istnieją w jego słowniku oczywiście całkiem poważne określenia jak chociażby tytułowe mnhezieeee - wyraz całkowicie nie powtarzalny dla nas, dorosłych, ale u niego jak najbardziej. Jak na trzylatak słownik jest dość ubogi, aczkolwiek pani logopeda z przybytku dla dzieci młodszych twierdzi, ze jest dobrze, bo bierna znajomość słów języka polskiego jest poprawna. Trzeba tylko 'obudzić mowę' :)
Więc budzimy: Jak robi konik jak jedzie? A jak jest najedzony i zadowolony? Jak robi rybka? Itp.

Czas byłby, bo czasami przemowy Starszego aż powalają z nóg i szkoda, że nie wiemy do końca o co chodzi.

*
mama - mamusia własna, ale też wszelkie panie i kobiety obce
tata - tata własny i wszyscy inni mężczyźni
siu - Brat Młodszy oraz wszelkie inne stworzenia malutkie z racji wieku - jak on ocenia wiek - nie wiadomo :)
sici - onże sam oraz jemu podobnie dzieciaki, a w szczególności przedszkole :)
saa - samochód
sssss - pies
mousie - miś albo królik/zając w zależności od akcentowania i okoliczności ;)
chrrrrr - świnka
lele - mandarynka, zakupy, ciężarówka - a najbardziej śmieciarka
sieziela - jeszcze raz
nini - lokomotywa, pociąg, tramwaj, tory kolejowe i zebranie na Sali Królestwa
mnhezieeee - motocykl, skuter, motorower - generalnie jednoślad z silnikie


na szczęście to nie wszystko :) Dzięki temu rodzice potrafią się dogadać ze Starszym jako tako, bez używania rąk, nóg, czy innych pomocy 'naukowych' :)

piątek, 25 września 2009

jakoś to idzie, jakoś się kręci :)

Syn Młodszy jest już wielkim człowiekiem ;)

Za dwa tygodnie skończy pierwszy rok życia, więc najważniejsze jego zajęcie to ciągłe poznawanie świata - przeważnie ograniczonego do 51 metrów kwadratowych powierzchni mieszkania - z różnej perspektywy:
a to poleży sobie na dywanie w pokoju braciszka i poogląda sufit; zaraz potem przemieści się na czworaka - to główny środek lokomocji, nie licząc rąk rodziców - żeby poprzestawiać zabawki, do których ciężko jest się dobrać gdy Syn Starszy, a więc Braciak Większy, jest w domu a nie w przedszkolu. Jeszcze innym razem wyciągnie garść kocich kłaczorów od biednego Rudzielca stojąc przy wersalce, bo kot sam z siebie nie układa się na podłodze do tortur. Co ciekawe znosi on - kot, znaczy się, nie Syn Młodszy - dzielnie te operacje i tylko raz na jakiś czas podgryzie niesforną łapkę Młodszego, tak na wszelki wypadek, coby nie zapomniał, kto jest szefem.
Poza tym Młodzik rośnie i rozwija umiejętności...
Niedługo zacznie chodzić samodzielnie :)

Syn Starszy, jak przystało na dziecię hodowane w mieście i niedaleko przybytku dla małolatów młodszych (czytaj: przedszkole) uczęszcza tamże raczej chętnie, aczkolwiek z przygodami zdrowotnymi. Z czterech tygodni miniętych już we wrześniu opuścił był dwa we związku z choróbskiem, które to rozłożyło mnie 75% składu rodzinnego. Skład rodzinny wyzdrowiał był jako tako z tydzień temu, i dlatego - po pięciodniowym pobycie w rzeczonym przybytku - Starszak łazikuje już z katarem do pasa :(