Syn Młodszy jest już wielkim człowiekiem ;)
Za dwa tygodnie skończy pierwszy rok życia, więc najważniejsze jego zajęcie to ciągłe poznawanie świata - przeważnie ograniczonego do 51 metrów kwadratowych powierzchni mieszkania - z różnej perspektywy:
a to poleży sobie na dywanie w pokoju braciszka i poogląda sufit; zaraz potem przemieści się na czworaka - to główny środek lokomocji, nie licząc rąk rodziców - żeby poprzestawiać zabawki, do których ciężko jest się dobrać gdy Syn Starszy, a więc Braciak Większy, jest w domu a nie w przedszkolu. Jeszcze innym razem wyciągnie garść kocich kłaczorów od biednego Rudzielca stojąc przy wersalce, bo kot sam z siebie nie układa się na podłodze do tortur. Co ciekawe znosi on - kot, znaczy się, nie Syn Młodszy - dzielnie te operacje i tylko raz na jakiś czas podgryzie niesforną łapkę Młodszego, tak na wszelki wypadek, coby nie zapomniał, kto jest szefem.
Poza tym Młodzik rośnie i rozwija umiejętności...
Niedługo zacznie chodzić samodzielnie :)
Syn Starszy, jak przystało na dziecię hodowane w mieście i niedaleko przybytku dla małolatów młodszych (czytaj: przedszkole) uczęszcza tamże raczej chętnie, aczkolwiek z przygodami zdrowotnymi. Z czterech tygodni miniętych już we wrześniu opuścił był dwa we związku z choróbskiem, które to rozłożyło mnie 75% składu rodzinnego. Skład rodzinny wyzdrowiał był jako tako z tydzień temu, i dlatego - po pięciodniowym pobycie w rzeczonym przybytku - Starszak łazikuje już z katarem do pasa :(